
Jak powiedziałam tak (spróbuje) zrobić, ruszamy na nowo, podkręcamy tempo, tworzymy, nie obijamy się, niestety coś w tych słowach już mnie zniechęca i zaczynam myśleć jakie łózko jest wygodne. I zawsze jest śmiesznie dopóki się tylko o tym mówi, rysuje etc. Przestaje kiedy naprawdę tak jest, ktoś powie ze może jesienna chandra, gdyby nawet to bardzo późno (wcześnie?) się zaczęła bo zimą. Zeszłego roku. Mniej więcej tyle ten blog leży uśpiony a ja na sama myśl o stworzeniu czegoś konkretnego wole obejrzeć kolejny głupi film. Jak się tak czeka na "wenę" albo na "chęci" oszukując samego siebie to zauważyłam ze można przeczekać cale życie, nie ma tak fajnie ze "boska wena i chęci" spłyną na mnie pewnego pięknego jesiennego dnia, nie. Trzeba się zwlec z łóżka, zagryźć zęby i stawić czoło temu czego się boimy, jakiekolwiek lęki by to nie były. Najgorzej ze potem nie leci już z górki, że "najgorzej jest zacząć", nie, nie dla mnie. Już miałam w tym roku kilka takich zrywów, że tak, to dzisiaj, dzisiaj ruszamy z kopyta! No..jakoś nie ruszyłam. Dla mnie najciężej jest w tym trwać dopóki faktycznie nie będzie taki dzień ze wkręcasz się w to co robisz tak mocno ze jest to naturalne i zajmuje każda Twoja myśl. Czekam na to, mam nadzieje ze już nie biernie a czynnie.