A co to się stało? Serwis Teetres.com szaleje z produktami! Kubki, torby, bluzki, bluzy, plakaty i dużo więcej, szaleństwom nie ma końca! ;) A ja jako że obiecałam że biorę się za sibie tak też i robię. Niestrudzenie odbudowywujemy jak ze zgliszczy zrujnowaną Zrujnowaną!
Niby heheszki ale coś w tym jest, ostatnio miałam kilka nie związanych ze sobą sytuacji, które mniej lub bardziej bezpośrednio skłoniły do refleksji nad życiem i co za tym idzie- śmiercią. Nie chce prawić podniosłych i oczywistych haseł ale czasem warto podziękować za to że nie jest tak źle.
Tak jest.
Okazało się że Facebook to nie jedyna platformowa ofiara na jakiej można śledzić poczynania i rozmyślania Zrujnowanej. Od dzisiaj ruszamy z Instagramem, ale ale, pytacie co tam będzie? Co nowego czego nie ma na blogu czy Facebooku? Otóż potraktujmy Instagrama w tym wypadku jako dodatek, taki backstage bloga, szkice, pomysły, i jak to wygląda od strony technicznej czasami, czy to zabawa, czy siedzenie o 3 w nocy i wymyślanie komiksu czy jedno i drugie wielokrotnie? Zobaczcie sami!
Powyższa sytuacja chyba wynika z tego, że nie lubię zbyt długiego kontaktu wzrokowego. U ludzi jest to zbyt intymne, a u kotów możesz przez ulamek sekundy otrzeć się o ich duszę i wtedy wiesz już że jakbyście miały walczyć to kot nie będzie się patyczkował.
A mianowicie o co chodzi?
Otóż ciężko jest czasem powiedzieć o co chodzi, gdy nie jest się samemu pewnym, ale w skrócie chyba o kilka rzeczy:
Blog Zrujnowana dał mi ogromnie dużo radości, poznałam dzięki niemu wspaniałych ludzi i nie zamieniłabym tego na nic innego jednak nie sądzę by wskrzeszanie go przyniosło pożądane efekty. Nie mniej w imię zasady by nigdy nie mówić nigdy nie mówię że to koniec, uprzedzam tylko rzetelnie że nie planuje w najbliżej przyszłości podejmować prób wskrzeszania tego bloga.
Czy mam coś w zamian? Mam.
A mianowicie co to jest, czy może raczej będzie? Jak kiedyś wspominałam mieszkam od pewnego czasu w Szkocji, szło czasem lepiej czasem gorzej, nie mniej nastał czas dobrobytu i przepychu artystycznego a jest to związane z moja nową pracą. W skrócie na blogu będzie można znaleźć posty posty o projektach a będą to często nieszablonowe rzeczy. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli.
P.S. Nigdy nie twierdziłam że mój angielski jest wybitnie dobry, nie mniej na bieżąco się uczę, proszę o wyrozumiałość choć rady są bardzo mile widziane .
Ok. Ale co robiłam przez ten cały czas? Uczyłam się w Collegu (post na blogu) i pracowałam. Gdzieś pomiędzy tym, zdarzyło się wyjść na piwo czy 10. Jako że lepiej jest mnożyć niż dzielić to pomnóżmy 100razy6
a wyjdzie nam 10-ty odcink młodych youtuberów pt "WYJAZDOWE PIWO W BIRMINGHAM" gdzie miałam zaszczyt wystąpić. (Uwaga niektórym wynik może wyjść 600, trzeba wtedy upewnić się że liczba promili we krwi jest różna od zera i można policzyć znowu)
A tak serio to chyba czas na kolejną interwencje w internetach bo za dużo tego. W sensie... zauważyłam że większość ludzi która to dodaje "Bądź jak Bob, bądź jak Patrycja etc." znajduje jeden czy dwa do którego pasuje i udostępnia to, "Tak, jestem lepszy od was wszystkich bo np. nie przeklinasz po rosyjsku jak grasz w CS-a albo nie dodajesz co chwila zdjęcia obiadu to super, naprawdę super, ale znalazł by się jeden czy dwa przykłady czegoś co robisz, może za dużo zdjęć na fejsie albo właśnie wyrwałaś(łeś?) brew do ostatniego włoska i narysowałaś ją na nowo. I co z tego. Trudno. Jesteś sobą.
Mam dla Was mały prezent z okazji świąt i tego że wracam za miesiąc na bloga z powodu przylotu do Polski.
Zbliżają się święta wielkimi krokami, czas prezentów i podarunków. Macie już gotowe prezenty? Jeżeli tak to brakuje tylko etykiety dla kogo to! Gdybyście nie mili pomysłu a chcielibyście coś oryginalnego przygotowałam dla was kilka iście zrujnowanych etykiet ;) Wystarczy wydrukować, wyciąć ( można też przykleić do grubszego papieru) i gotowe!
Swoją drogą, czy tylko ja nie płakałam na "Inside out'? Więcej, ja nawet nie wiem w którym momencie można by się tam wzruszyć i może świadczy to o mojej bezduszności a może po prostu nie mogłam znieść tej (znalezione w internecie pod opisem filmu) "niebieskiej feminaziolki".
To nie jest tak, że nie lubię bajek, nie lubię tego masowego przekazu, który ma zadowolić masy, tych ohydnie żenujących czasami momentów w których wiem że oczekuję się od widza wybuchu śmiechu albo ckliwego "Ooooch" a jedyne co czuje to zażenowanie, może tylko ja tak mam, nie mniej polecam w mojej własnej ocenie dwie przepiękne bajki warte uwagi i obejrzenia reżysera Tomma Moore :